...
Ogród pełen tulipanów, a wszystkie tak pięknie skulone, oświetlone tylko światłem latarni…
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
28 | 29 | 30 | 31 | 01 | 02 | 03 |
04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 |
11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 |
18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 |
25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 01 |
Ogród pełen tulipanów, a wszystkie tak pięknie skulone, oświetlone tylko światłem latarni…
Kto jest winien mojej słabości, kto chciał bym beznadzieją witała każdy dzień, kto wolał zamknąć mnie w sentymentalnej klatce niż wypuścić na wolność wraz całą minioną gangreną…no kto?
Z czego zrodziła się ta bezsilność, z czego ta tandeta, to ścierwo ohydne jak zwał tłuszczu zatykające ujście wściekle gromadzonych emocji
Kiedy nastąpi ten wybuch, gdy wszystkie prze obrzydliwe odpadki, chorobliwie obleśny brud, te schizy, te fobie, te pieprzone uprzedzenia, te wychechłane lachociągi, roznegliżowane lafiryndy, te szmatławe kontemplacje…kiedy się rozszczepią te wszystkie durnowate lęki? Kiedy?
Jak zginie ta wsiura z wiesniusiurą, ten znerwicowany symulant, niezdecydowaniec płochliwy, śmierdzący flegmatyk, wkurzajło ślepowate, głupawe pacholę, ogóras naiwny, ubek nieokreślony… homo to? Czy nie-wiadomo? Jak zginie…jak szybko?
En cette matine du 14 jullet
Tu nous quitt sans un bruit
Mes larmes peintent au couler
Laissant la place au dpit
Je te vois encore rayonnante
Avec tes jolis cheveux gris
Tu as toujours t une battante
Quel gue soit le moment de ta vie
Meme a la fin tu as t tenace
Cela prouve la force que tu possdais
Nul ne pouvait briser ta carapace
Except la mort... Cette inwitable plaie
Tu es a prsent le plus beau des anges
Prenant son envol et s'loignant de la Terre
J'aimerai te faire une magnifique louange
Mais je te dirai simplement que... Je t'aime Grand-mre…
Musiałbyś grać na gitarze tak jak On, i mieć to samo spojrzenie…i być takim samym dzieckiem…
Musiałbyś mieć piękną, czarną grzywę, lśniącą w blasku słońca i księżyca…i równie lśniące pięknem oczęta…i ten uśmiech, szczery w swej radości. I ten żywioł, tę ruchliwość, tę niezależność…
Musiałbyś mieć w sobie tę niedojrzałość i beztroskość i ciągle słonecznik w kieszeni…
Musiałbyś potrafić wydać z siebie ten głos o tylu różnych barwach i ten krzyk i ten pisk…
Musiałbyś być tak samo nieodgadnionym i tak samo wzbudzać we mnie smutek z bezsilności w rozgryzieniu Cię…musiałbyś mieć to samo imię i taki sam niepokój i ogień zauroczenia wzniecać w mym sercu…
Musiałbyś… nie istnieć… lub istnieć z dala ode mnie…
I musiałbyś wiedzieć, że on jest tylko jeden…
Gdy widzę Cię - jestem.
Gdy giniesz pośród tłumu głów
wiatr ucina z mych ust poezję dla Ciebie…