I umieć milczeć w rozkosznej ciemności…...
Musiałbyś grać na gitarze tak jak On, i mieć to samo spojrzenie…i być takim samym dzieckiem…
Musiałbyś mieć piękną, czarną grzywę, lśniącą w blasku słońca i księżyca…i równie lśniące pięknem oczęta…i ten uśmiech, szczery w swej radości. I ten żywioł, tę ruchliwość, tę niezależność…
Musiałbyś mieć w sobie tę niedojrzałość i beztroskość i ciągle słonecznik w kieszeni…
Musiałbyś potrafić wydać z siebie ten głos o tylu różnych barwach i ten krzyk i ten pisk…
Musiałbyś być tak samo nieodgadnionym i tak samo wzbudzać we mnie smutek z bezsilności w rozgryzieniu Cię…musiałbyś mieć to samo imię i taki sam niepokój i ogień zauroczenia wzniecać w mym sercu…
Musiałbyś… nie istnieć… lub istnieć z dala ode mnie…
I musiałbyś wiedzieć, że on jest tylko jeden…