marsh
Jesteś inteligentnym, zidiociałym, obrzydliwie bezczelnym i pieprzniętym kretynem...ja podobnie skoro tak Cię kocham...dalej...dalej...i dalej...
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
28 | 01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 |
07 | 08 | 09 | 10 | 11 | 12 | 13 |
14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 |
21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 |
28 | 29 | 30 | 31 | 01 | 02 | 03 |
Jesteś inteligentnym, zidiociałym, obrzydliwie bezczelnym i pieprzniętym kretynem...ja podobnie skoro tak Cię kocham...dalej...dalej...i dalej...
Kochać kogoś, to widzieć w nim cuda dla innych niedostrzegalne...
Nie zwykłam
patrząc na Ciebie nie czuć nasycenia
spoglądając Ci w oczy nie czuć mych rąk drżenia
nie czuć tej pustki będąc zbyt daleko
nie czuć źrenic przemoczonych, nocą, pod powieką…
Nie zwykłam spotykać Cię co dzień
I mijać obojętnie jak martwą lebiodę
I spoglądać bezsilnie wiedząc, że nie mogę
Podejść, szepnąć, przytulić…
nic nie mogę…
Nie zwykłam nie łaknąć Twego objęcia
trącając Cię przypadkiem nie czuć bólu muśnięcia
Nie zwykłam nienawidzić Twej obojętności
i widząc Cię samego nie czuć skrytej namiętności
Żyję... nie moja wina, że przesiałam cały limit neta na rozmowy z Bułą...
The wind round here is wicked cold
But my story nearly told
I fear the morning will bring quite a frost
And so I've left my home
I drift from land to land
I am upon your step and you are a family man
Outside the voltures wheel
The wolves howl, the serpents hiss
And to extend this small favor, friend
Would be the sum of earthly bliss
Do you reckon me a friend?
The sun to me is dark
And silent as the moon
Do you, sir, have a room?
Are you beckoning me in?