Zaraza… kto winien? Ty i ty, mówię,...
Kto jest winien mojej słabości, kto chciał bym beznadzieją witała każdy dzień, kto wolał zamknąć mnie w sentymentalnej klatce niż wypuścić na wolność wraz całą minioną gangreną…no kto?
Z czego zrodziła się ta bezsilność, z czego ta tandeta, to ścierwo ohydne jak zwał tłuszczu zatykające ujście wściekle gromadzonych emocji
Kiedy nastąpi ten wybuch, gdy wszystkie prze obrzydliwe odpadki, chorobliwie obleśny brud, te schizy, te fobie, te pieprzone uprzedzenia, te wychechłane lachociągi, roznegliżowane lafiryndy, te szmatławe kontemplacje…kiedy się rozszczepią te wszystkie durnowate lęki? Kiedy?
Jak zginie ta wsiura z wiesniusiurą, ten znerwicowany symulant, niezdecydowaniec płochliwy, śmierdzący flegmatyk, wkurzajło ślepowate, głupawe pacholę, ogóras naiwny, ubek nieokreślony… homo to? Czy nie-wiadomo? Jak zginie…jak szybko?
Dodaj komentarz