Bez tytułu
a w czym wyczuwasz ten rzekomy brak sympatii? ;] nie mam powodów by Cię nie lubić, przecież Cię nie znam ;]
poprostu się dziwię, bo jesteś jedną z bardzo niewielu osób ktora tak czesto tu bywa.. ;)
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
28 | 29 | 30 | 01 | 02 | 03 | 04 |
05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 | 11 |
12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 |
19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 |
26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 01 |
a w czym wyczuwasz ten rzekomy brak sympatii? ;] nie mam powodów by Cię nie lubić, przecież Cię nie znam ;]
poprostu się dziwię, bo jesteś jedną z bardzo niewielu osób ktora tak czesto tu bywa.. ;)
więc, zwyczajny facecie, skąd się tu wziąłes? ;]
... who are you?
Bożesz Ty mój...
...co skłoniło Cię do tego,
by stworzyć mnie taką zeschizowaną? ;]
no czo?
tak jakoś... ten blog... aniołyszek już mniej ciekawy... chyba znudziłam się sobą..;] może już pójdę... obejrzeć moją miłość przy mikrofonie... albo pomęczyć trochę Turnauka... albo nie... już dawno Glaca nie krzyczał do moich uszu... tyle jest błahostek, które sprawiają mi radość a o których nie mam nawet czasu pomyśleć... bo nie powinnam mieć czasu... w rzeczywistości mam go wiele... tylko nie pożytkuję go odpowiednio. Wolę kręcić się bez ustanku po domu albo sprzeczać się z kimś, kto akurat broni mi dostępu do komputera... (źle, że robi się ze mnie netowy nałogowiec... a może to jest nałóg kontaktu z ludźmi? oby..) albo po prostu śpię... czasem rzeczywistość wydaje mi się tak totalnie beznadziejna, że wolę być jej nieświadoma... a czasem sama czuję się beznadziejna... a powód abstrakcyjny: czuję się beznadziejna. Tak właśnie tak, źle mi z tym, że mi źle... bo wiem, że to tylko moja młodość skłania mnie ku temu... w takim durnym wieku, w jakim się znajduje nie powinnam mieć nawet ochoty myśleć, że może być lepiej, przecież to okres miłości, szaleństw ale szczególnie buntu, nienawiści i potrzeby bycia odmienną.. Jestem pesymistką bo chce nią być, uważam, ze tak będzie ciekawiej, a z drugiej strony stwierdzam, że pesymistyczne są tylko pewne okresy czasu, że mimo tego entuzjazm rozdziera moje wnętrze, chcąc wydostać się z niego niczym fala rozszalałych westchnień, doświadczeń, spostrzeżeń i natchnień…które swoja drogą kreują moją osobowość... może trochę krzywo ale cóż..;] Więc które? Pesymizm, realizm, optymizm? A może wszystkie trzy jak to kiedyś napisał mi Kostek… i ciągnął dalej: „aby Twoje trzy twarze zawsze pozostawały w zgodzie ze sobą…” Nie wiem kim jestem i choć do zabrzmi paradoksalnie do wszystkiego co do tej pory powiedziałam, mam nadzieję nigdy się tego nie dowiedzieć… papz! …jak to mówią, że mówią niektórzy..;]