• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

kathleene

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
31 01 02 03 04 05 06
07 08 09 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 01 02 03 04

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004

Archiwum listopad 2005, strona 1

< 1 2 >

We don't need no education...

Uczyć się… wciąż tylko uczyć, zakuwać, ryć… kiedy ja nie daję rady… znów odzywa się we mnie ta parszywa beznadzieja, która swoją drogą nigdy nie ucichła… „Ucz się!” „uczę się…” dniami a najwięcej nocami… siedzę, wkuwam cały czas to samo…bo niby najważniejsze… a potem obrywam gałami po innych rzeczach, na które przecież czasu nie miałam, bo „to samo” wszystko przykryło. Ale nie… ja się nie uczę! Szlajam się przecież tylko po barach, koncertach, wycieczkach… Na koncercie byłam raz- długi weekend, w barze może dwa… tez na tasiemca… wycieczki, dwie szkolne, przecież bez tego to już bym całkiem oszalała… a oni tego zrozumieć nie mogą, że nie żyję, gdy siedzę cały czas w jednym miejscu… Przecież nadmiar czasu sprawia, że go marnujemy… a jego szybkie zwężanie jest najlepsza mobilizacją… Teraz znów siedzę w chacie do piątku… chorodup ze mnie jak to mówi Radonis… Przecież ja mam mnóstwo czasu! Mogę nadrobić wszystko! Ale jak…z tak beznadziejnym samopoczuciem… I znów robię z siebie ofiarę… Wychodzi na to, że całe moje życie to jedna wielka ofiara! Sratatata… Niby szkoła na którymś tam miejscu a dobro, miłość, drugi człowiek- najważniejsze. Tylko jak? Buda niestety nie pozwala na takie „rarytasy”, gdyby tak zająć się tylko nią… totalny egoizm murowany. Bo przecież uczymy się dla siebie, dla lepszych studiów, dla wspaniałej pracy, dla NASZYCH obrzydliwie rozrastających się majątków. Pogoń za wysoka średnią to tylko młodsza siostra pogoni za kasą… Dlaczego nie gonimy za doświadczeniem w tym pozytywnym, tego słowa znaczeniu, za przyjaźnią, za pomocą drugiemu człowiekowi? Pewnie dlatego, że z tego pieniędzy nie będzie…

Wracając… krąg się zamyka… kucie-za mało snu-zmęczenie- nie jestem w stanie się uczyć- wrzeszczą na mnie, dobijają- drażliwość- wyładowanie jej na kimś, kto jest „pod ręką”, kłótnie- dół- zaległości- nadrobić je trzeba- kucie- za mało snu-…

Dziwne, że buda jest aż tak znacząca, czasem najważniejsza…ale jest… bo to w końcu młodzieńcza plaga… Więc lepiej lać na szkołę czy na wartości istotne w naszym życiu? (biorąc pod uwagę to, że nie jest się omnibusem i wiedza wchodzi nie łatwo) …pogodzić to wszystko… najlepiej… Dobra… kończ waćpana tę płytką notę, którą pewnie niewiele zrozumie tak jakbym tego chciała…narx! jak to się mówi…

 

16 listopada 2005   Komentarze (3)

Killing Dżagieł.../ Doris

Nie jestem chłopcem

ani dziewczynką

Jestem dziecko śmieć!

Nikt mnie tu nie lubi.

Patrzycie tylko na mnie

Swoimi wytrzeszczonymi oczyma

Wy pieprzone boże krówki!

15 listopada 2005   Dodaj komentarz

wątpliwości...

Ach Bartuś...nie dawno... 2 miesiące temu.. Właśnie to mnie boli, że w tak krótkim przeciągu czasu, kotłuje się we mnie tyle emocji, które sprawiają że zastaniawiam się czy to, że tak pędzimy w życiu, nie zaważy potem na naszym istnieniu... czy lepiej, że się zmieniam i powracam, czy wolałabym wreszcie coś stabilnego... czy nie ranię innych, traktujac ich mimo woli jako bolesną wyrwę w czasie...która kiedyś tam sobie była moim zauroczeniem...ale okazała się być inna, niż moje oczekiewania, więc została tam gdzieś z tyłu, zapomniana i niechciana...

01 listopada 2005   Komentarze (4)

.†.†.†.

Listopad cmentarz pusty

 

deszczu zimna lura

 

- to straszne - ktoś mówi

 

przestać kochać zmarłego

 

dlatego że umarł

01 listopada 2005   Komentarze (1)

Moce

Was było trzech aniołów
w koronach krwawych ogni,
byliście zbrodniom podobni
śnionym w nawach kościołów
i byliście jak harfy
pół-boże, pół-śmiertelne,
jak gromy niepodzielne,
a pełne niepokoju.
Ja byłem jeden, czysty,
nie naznaczony grzechem,
was było trzech aniołów -
trzy wiary wiekuiste.
A był to świt. Wiał wiatr.
Tabuny drzew się rwały
spośród sodomy małych
do nieznajomych spraw.

A pełno było boju
na ziemi i w obłokach.
Was było trzech aniołów,
a wiara za wysoka.

A pełno było krwi
na ziemi i w obłokach,
w sercu ciemność i trwoga,
w ustach milczenia krzyż.

Wtedyście ręce wznieśli
i tak palców nakazem
na klęsce mnie przykuli,
na trumnach - ciemnym głazem.

I stoją tak wśród wiatrów,
wśród śnieżyc, gdzie pochody
wygnańców i narody,
po których ślady zatrą
burze, gdzie grzmoty dziejów,
gdzie tylko śmierć nadzieją,

i stoję tak, i czekam
na dłoń, na głos człowieka.

O, jest was trzech aniołów.
Ja jestem jeden, czarny
jak ciemny ptak cmentarny,
wydarty snom na poły,
na poły w krwi poczęty,
w krzyż na poły zaklęty,
zimny, niepokochany.

01 listopada 2005   Dodaj komentarz
< 1 2 >
Kathleene | Blogi