wątpliwości...
Ach Bartuś...nie dawno... 2 miesiące temu.. Właśnie to mnie boli, że w tak krótkim przeciągu czasu, kotłuje się we mnie tyle emocji, które sprawiają że zastaniawiam się czy to, że tak pędzimy w życiu, nie zaważy potem na naszym istnieniu... czy lepiej, że się zmieniam i powracam, czy wolałabym wreszcie coś stabilnego... czy nie ranię innych, traktujac ich mimo woli jako bolesną wyrwę w czasie...która kiedyś tam sobie była moim zauroczeniem...ale okazała się być inna, niż moje oczekiewania, więc została tam gdzieś z tyłu, zapomniana i niechciana...
U mnie rzeczywiscie... wiecej entuzjazmu i to nie tylko na blogu, mimo tego ze po moim małym oceanie wciaz dryfuje samotnie:)Co do wyprowadzki...to ciiiii...to raczej emigracja...no cuz patriotka nie jestem, a do wiecznego, pokornego ucznia to dalej mi niz do ksiedza:)
Za to widze ze u ciebie pozornie wiele sie nie zmieniło...nadal sercowe problemy i głowka przesaczona egzystencjalnymi myslami:)
Jeszcze raz dzieki , ze nie zapomniałas o małej, roztrzepanej istotce... odezwij sie czasem:)
nie możesz winić siebie, że zauroczenie przestaje być zauroczeniem, a człowiek pozornie ważny staje się przeszłością, wspomnieniem. Możesz racjonalnie wytłumaczyć sobie wiele rzeczy, ale nie oszukasz swojego serducha. Jeżeli ktoś przestaje być dla niego tlenem, to jak wytłumaczyć sobie, że tak nie jest? Zaczniesz się dusić.
Buziaki :*
wpadnij na www.olusek13.blog.onet.pl i daj koma
papapa:*:*
Dodaj komentarz