nie wyrzeknę się...
Śpij moje dziecko, śpij dziecino…
Ja teraz muszę iść… porozganiać wilki tańczące w ogrodzie,
Zapalić światło na podwórzu, napoić chochliki by nie wymarły z pragnienia
Zbudzić Stróży, musnąć delikatnie wszystkie róże w ogrodzie
ryzykując, że zostawią rany na mych dłoniach…
Śpij moje dziecko, śpij dziecino…
Ja muszę pozamykać wszystkie drzwi, nie dopuścić, by do domu wtargnął jakiś oszust
łaknący posiąść cały nasz majątek, wszystko co razem udało nam się zebrać…
A potem… potem usiądę spokojnie przy Twoim łóżku,
będę patrzeć na Twe rzęsy cicho splecione ze sobą
rozkoszne rumieńce spoczywające na Twych policzkach bez obawy, że ktoś je stamtąd przegoni…
na lekko rozchylone usta, o które co chwilę zahacza powietrze, dłonie podrygujące czasem…
przy otwartym oknie będę patrzeć na wiatr wpleciony między kosmykami słoneczno-księżycowych włosów…
Będę patrzeć, trwać przy Tobie… aż słodki Morfeusz rozpocznie swoją opowieść… aż będę wiedziała, że mogę odejść, aż będę pewna, że jesteś bezpieczny przy swoich marzeniach… w swoim śnie… aż będę pewna, że nie stanie Ci się nic złego….