Ból fizyczny… i nie.
Czasem niewiele się różnią… można sobie wmówić, że jest przyjemny, że to pulsujące, przeszywające wrażenie jest czymś, co dodaje sił… pewnie, że można.
Wobec tego, czy można się cieszyć z cierpienia? Czy w ogóle da się? Pomimo ucisku, łez, żalu, smutku, rozpaczy zachować uśmiech na twarzy? Ale nieudawany, nie na siłę, ten szczery… można? Ponoć można… ponoć jest najboleśniejszy, ale co najważniejsze i najpiękniejszy… ponoć się da…lecz na jak długo?