Cry his name...
Rzeczy, które sprawiają, że płaczę…
bezsilność
brak Ciebie, poczucie, że zapomniałeś
kłótnia wypominająca wszystkie wady
wywody dotyczące szkoły…
przykrość, zgnojenie, okrutne zrównanie z ziemią
gdy się napompuję negatywnymi emocjami i w końcu nawet bzdura sprawia ze wybucham
niegdyś sam uśmiech bądź jakakolwiek mina mojej miłości
samotność
moment, w którym ktoś patrząc mi prosto w oczy mówi „zawiodłem się na tobie…”
gdy siedzę sobie spokojnie a tu nagle jakiś utwór, zapach, który przypomina mi dawne chwile
gdy za dużo myślę… najczęściej o śmierci
gdy śni mi się coś złego…bardzo często budzę się wtedy z płaczem i popłakuję tak sobie dobre kilkadziesiąt minut…
jesienna deprecha… ryczę wtedy prawie bez przerwy…
uczucie bycia niepotrzebnym
Ze wzruszenia…szczęścia może…
gdy widzę uśmiech starszej osoby, szczególnie wdzięczności
ludzie żebrający na ulicy… a jak jeszcze dany żebrak uśmiechnie się, gdy rzucę mu parę groszy… a już najgorzej gdy żebrak ten ma piękne oczy…
scena z Króla Lwa, w której Samba podchodzi do Mufasy i woła „tato…”
Scena z Titanica, gdy Leo zamarznięty znika w głębi oceanu… (niektórych śmieszy motyw z wąsikami lodowymi)
Scena z „Charlie i fabryka czekolady”, gdy tenże chłopiec biegnie ze złotym biletem do domu
Gdy ktoś dostaje coś, na co ciężko zapracował i zasłużył… i jego radość przeogromna
Gdy śpiewa… Paweł… najczęściej na koncertach, na których panuje mrok i chwytający za serce klimat…to sytuacja, której nie potrafię sobie wytłumaczyć w żaden racjonalny sposób
samo słowo „samotność”…
szczerość, która nie boli a krzepi
gdy widzę czyjeś łzy… no nie mogę się opanować wówczas