Lot - Rafał
Jak zwykle przeklęta godzina, trzecia nad ranem.
Po głowie plątają się myśli o końcu, spokoju,
ciszy. Myśle już teraz właściwie tylko o tym co by
było... co by było gdy by mi się udało... brak
uczuć, nic już nie boli, nie ma tego głupiego
przeświadczenia że jeszcze warto się starać...
nigdy nie było warto... ani dla siebie, ani dla
ciebie, ani dla nikogo innego. To wszystko jest
okupione zbyt dużym bólem. Bo jeżeli znasz uczucie
lotu, unoszenia się daleko, zapomnienia, ... czy
możesz żyć przykuty do ziemi kiedy znasz smak
wolności? To zbyt dużo. Jeżeli teraz latasz... ,
od razu, bez namysłu powiesz "warto", " ja
potrafię"... to tylko złudzenie. Kiedy lecisz masz
uczucie siły... potrafisz wszystko i możesz
wszystko.... ale nie bierzesz pod uwagę że ona
może ci złamać skrzydła.... jednym tylko cichym
szeptem.... "to koniec"....
Co wtedy zrobisz.... latający człowieku. Szybując
wysoko w górze, spostrzeżesz że to tylko iluzja,
to wszystko się rozmyje, zniknie! Bezkres chmur
dokoła zmieni się w czarną ziemie, niebieskie niebo
w czarne sklepienie piekła... powietrza nie
będzie.... nagle zabraknie powietrza. Coś co do
tej pory było oczywiste stanie się nierealnym
marzeniem.... wyginasz się w skurczu, ta siła... ,
to uczucie... , ono cię rozsadza od środka... nie
potrafisz nad nim panować, nie masz siły, i
kończysz jako upadły anioł. Ty który jeszcze tak
nie dawno szybowałeś wśród chmur, majestatycznie,
nie zwracając uwagi na śmieszne robaki gdzieś w
dole, teraz stałeś się jednym z nich. Ty, tak
wielki tak potężny, teraz jesteś nikim, garstką
pyłu która nie może zapanować nad konwulsjami
swojej powłoki. Jesteś nikim, nigdy nic nie
znaczyłeś, i pewnie nigdy juz znaczyć nie będziesz,
wyrwany ze swojego snu... czy nadal jesteś
wszechmocny? Czy nadal myślisz naiwnie "mogę
wszystko!" ? Tak właśnie myślisz... ale to
normalne dla tych którym nikt skrzydeł nie
odebrał.... <jeszcze>