Czujemy nadal Twa obecnosć…
A tak w ogóle…wczoraj minał miesiac…już czy dopiero? Czy w ogóle wolno mi mówić o okreslnikach czasowych? No i ważniejsze pytanie…czy stalismy się w ciagu niego odporniejsi? Bardziej wytrwali…lepsi? Bo tacy chyba być powinnismy po przejsciu „ogniowego chrztu cierpienia”… i dla niektórych to nawet nie jest hiperbolizacja…u nich koszmar jeszcze się nie skończył… „…za tych, których zabrał los…” slepy lecz prawdziwy… Tak miało być- to wiem, ale czy aż tak szybko musiało być?
Sama się sobie dziwię momentami…ostatnio byłam ze wszystkimi Twoimi przyjaciółmi…i siedzę, i myslę i czuję niepokój, bo czegos tu brakuje, cos jest nie tak, ale pewnie zaraz wszystko wróci do normy…i nagły przesmyk mysli. Nie czegos tylko kogos, brakowało tej piatej osóbki sciskajacej energicznie czarna gitarkę i z ciepłym usmiechem, mówiacej „Czajna, daj spokój":). Brakowało, żebys wiedział- Ciebie. Tak bardzo jesteś im potrzebny…im, nam…Jej. Choć słona kropla znów przetoczyła się przez powieki, wierzę, że czuwasz, wierzę, że jestes, że zawsze będziesz i wierzę, że jestes zadowolony…jesli nie- zawsze możesz wrócić…