For Ice..
Spisz jeszcze... Na Twych rzęsach -- skra drobna poranku.
Strachy śnią się twej dłoni -- bo i drga i pała.
Oddychaj tak -- bez końca. Czaruj -- bez ustanku.
Kocham oddech Twej piersi, ruch śpiącego ciała.
Budzić Cię, nad ranem ciężarem na wpółsennych palców,
zanim zadzwoni budzik, przed podróżą; nim
szum ludzi, dworcowe poczekalnie, perony
wezmą nas na własność, otoczą metalową powłoką,
zimnem. Światło dopiero montuje swoje instalacje,
z mroku wytrąca porzucone ubrania, książki - i sól
nadmorskiego brzasku
przesypuje się na wewnętrzny parapet. Chmury coraz mocniejsze,
skomplikowane: obroty powolne
ciężkiej jazdy -- nad skrzydłami
mew; papier milimetrowy pamięci zatrzyma drobiazgi.
Unerwione jak płatek ucha, opuszki ust; ten gest,
sposób, w jaki odpinasz pasek zegarka i zsuwasz
z przegubu -- jest teraz czarną skrzynką znalezioną
na płyciźnie nocy. W strużynach
snu; dotyk jak otwieranie
zgłoski, przeciągnięcie jej w szept...
Obudzić się, słuchać -
jak zrywają się ścięgna tamtych godzin, i minuty wracają
i wiodą, już pozbawione chronologii
samoistne życie drga magnetyczna igła-
pamięć