Żądze
Pragnęłam kiedyś być pewną siebie
W głębi serca niezniszczalną
Tą, która pod wiatr ciągle goni
Zahartowaną, życiową istotą
Pełną wigoru, namiętności i żądzy
I stałam się nią…
Pewność zgubną niestety była…
Zaciągnęła przed krzywiznę prawdą lśniącą
Pokalała oczy i wszystkie morale…
Poszarpała, przygniotła, zbezcześciła strzępy
cicho chwiejące się między żebrami…
tak bardzo zraniła…
A teraz, niby wzmocniona, lecz słaba
Niezdecydowana, bojaźliwa…
Skażona…
Chciałabym być tak niewinna, tak czysta, by zauroczyć
Twą duszę słodyczą wypełnioną…
By mieć jeszcze choć trochę niebolesnych wspomnień
By szydercze uśmiechy zniknęły sprzed oczu
A okrutny obmacujący wzrok nie kalał już tak bardzo…
Chciałabym umieć płakać tak jak kiedyś…
Chciałabym potrafić, być tą iskrą nieznaczącą nic wśród blasku porannego…
Chciałabym być kimś, niż tylko kroplą czasu…
Chciałabym znów posiadać tyle siły, by móc Ci powiedzieć…
Chcę Cię kochać…
Dodaj komentarz