Nasze istnienie stało się monologiem...
Nie każ mi być tamtą, nie każ sprawiać byś zapomniał, i nie każ być odmianą…
Nie żądaj bym dzięki temu nie czuła się nikim…
Fajnie mnie poznać…ale jak się okazuje jeszcze fajniej zapomnieć…
Jutro też jest dzień…ale co z tego, skoro tamten nigdy już się nie powtórzy…
Co z tego że znów byłam tylko chwilą
Ty jesteś tam…
Ja jeszcze dalej…
Tak już zostanie.
Co z tego, ze czuję się… banalnie…i co z tego, że miałam rację
Nic z tego...
To, że zachwiałeś mną na boki..
Mimo tego, że byłeś krotko, to byłeś intensywnie…
Gubię się… w swej próżności, zmartwieniach prostackich
Naprawdę nie warto się mną przejmować
Po prostu jestem… zupełnie jak Wy…
Zbyt duże nadzieje miałam…
Teraz już nic nie muszę
Niesamowite jak szybko czar potrafi prysnąć
Niesamowite jak boleśnie…
Pomalutku… małej cząstce… odchodzicie…
A ja nie mam już siły kochać…
Nic już nie muszę..
Żegnaj
Sprowadziłeś mnie do poziomu…
Ja również pokochałam Twe usta…
jakby w ciszy, w trudnym smutku,
coś odchodzi, coś przemija-
pocichutku, pomalutku...
Dodaj komentarz